Wschód Południe 2022

Wschód Południe 2022

Pierwsza część tegorocznego urlop to było słodkie lenistwo z w znanym miejscu, jak co roku, ze sprawdzoną ekipą. Na początek drugiej trzeba było dojechać już we własnym zakresie. Żeby nie kombinować z samochodem czy innym zbiorkomem wybór padł na rower. Wyjazd spod Lublina do południowego krańca Beskidu Sądeckiego.

Chwilę przed startem

Rower  zapakowany do pełna,  z tym razem bez wagi stwierdziłem ciężar około 30kg. Ubrania, żelazne porcje jedzenia, woda, sprzęt do spania - namiot, mata i śpiwór. Do tego troche elektroniki czy innych rzeczy przydatnych w drodze czy na odpoczynku.

Chwile po wyruszeniu

Trasę wyznaczyłem w google_mapsach w opcji rowerowej. Pierwsza część była jak marzenie - w większości poprowadzona dobrymi szutrówkami czy ubitymi polnymi, jak trafiała się asfaltówka to o małym ruchu. Trasa skręcała w stronę Wisły i prowadziła w jej wzdłuż.

Pierwszy większy przystanek przypadł na Urzędów i kapliczkę św Otylii. Urokliwe miejsce, gdzie można w mocno osłoniętym drzewami miejscu odpocząć i uzupełnić wodę w źródełku.

Tu skręca się do kapliczki
Sama kapliczka

Miejscowy powiedział mi, że w Urzędowie zatrzymuje się na nocleg pielgrzymka z Lublina na Jasną Górę, a rano tradycją jest poranna msza przy tej kapliczce przed wyruszeniem dalej. Kapliczkę otaczają mokradła z bardzo aktywnymi bobrami.

Tu rządzą bobry

Potem dojechałem do Annopolu. Tu pierwszy z obowiązkowych przystanków na jedzenie, czas na bardzo dobry 56centymetrowy kebab i zaraz obok pyszne lody rzemieślnicze. Po raz pierwszy sprawdzam, czy taka Pani od lodów napełni mi bidony wodą - zero problemów.  To będą dwa rodzaje miejsc gdzie uzupełniam wode w bidonach - drugim będą krany na cmentarzach. Ludzie  z punktów gastro chętnie pomagają, a woda z kranów obok grobów zawsze była wysokiej jakości. Tam też spotykam rowerzyste z podobnym celem do mojego jechać. Niestety, jemu strzeliły dwie szprychy w tylnym kole, koło zósemkowało, ledwo mieściło się w widelcu. Annopol był miejscem. gdzie kupił szprychy, ale nie było mechanika, żeby wycentrować koło. Znalazł na szczęście podwózkę do Ożarowa, gdzie taki już był.

Potem droga z Annopola do Zawichostu.

Droga do Zawichostu prowadziła w większości pięknym szutrem przy wale rzeki. Jechało się tym wspaniale, nie spotykając przy żadnego rowerzysty, a dwóch traktorzystów. Dojeżdżając do Zawichostu trzeba było przeprawić się przez dopływ Wisły San. No i tu była niezła jazda:

Rzeka miała bardzo niski poziom. Prom był, ale co z tego jak nie potrafiłby przejechać po wyspie, która utworzyła się na środku. Pan obsługujący prom nie widział problemu - wyciągnął z boku łódkę i ręcznie za pomocą jednego wiosła przeprawił mnie na drugą stronę. Taka przejażdżka kosztowała mnie zero plnów.

Dalej jechało się również dobrze, ale trzeba było już zacząć myśleć, gdzie pójść spać. Przejechałem 130km i zbliżał się wieczór.

Przy wyjeździe z Tarnobrzega znalazłem pięknie wyglądające NOWE jezioro. Nowe, bo dopiero zrobione. Serio, nowo zalane po dole, które zostało po kopalni siarki. Wydobycie zakończyło się w latach  90tych, Jezioro Tarnobrzzeskie powstało w 2009 roku.

Znalazłem polecany kemping Zielone Tarasy. Zarówno miejsce jak i szef bardzo godne polecenia. Świetny widok, bo mieścił się na wzgórzu a prysznice i toalety bez zarzutu. Jedyne do czego można by się przyczepić w związku z tym jeziorem, to że w nocy z piątku na sobotę trwała impreza disco nad jeziorem, a dźwięk bardzo niósł się poprzez wodę.

Pierwszego dnia tak wyglądała trasa.

Cały majdan ze sobą. W pobliżu kempingu nie znalazłem sklepu spożywczego, więc trzeba było skorzystać z własnego zaopatrzenia instant. W nocy zaczęło lać, więc poranek był bardzo mokry. Nie zdążyły mi poschnąć ubrania i ręcznik, spakowany namiot też na mokro.

Ale trzeba było jechać dalej.  

Gdzieś do jedenastej opady były przelotne, ale bardzo intensywne. Druga część trasy wyznaczona przez google_maps nie była już taka dobra - prowadziła głównie drogami wojewódzkimi. Jechało się wśród samochodów, gdzie kultura kierowców miło mnie zaskoczyła. Wśród setek (tysięcy?) samochodów osobowych, dostawczych czy ciężarowych, zdarzył się tylko JEDEN głąb który minął mnie blisko przy prędkości powyżej setki - nie pozdrawiam kierowcy świeżej mazdy 6 w mazdowym czerwonym kolorze na tarnobrzeskich numerach.  Wszyscy pozostali zwalniali, czekali na swoją kolej lub jeśli jechali szybko to wyprzedzali z ogromnym odstępem. To obowiązywało na całej długości trasy. Wiele zmieniło się w ciągu ostatnich lat.

Zgon zaliczył mój licznik rowerowy Garmin Edge 520+, po 80km skończył się akumulator. To na nim miałem wgrany ślad gps, rejestrował przejazd i prowadził. W miare dobrze spełniał swoją rolę, ale akumulator nie dał rady. Potem musiałem sobie radzić z telefonem, ale nie było to wygodne, ponieważ z rozmysłem nie wziąłem uchwytu na rower. To był błąd, musiałem improwizować, to nie było wygodne. Przez Tarnów przejechałem przez centrum, Stare Miasto. Wyjeżdżając z Tarnowa ślad poprowadził mnie główną drogą wyjazdową na Kraków, gdzie w pewnym momencie wyjechał na dwupasmówkę, bez chodznika, bez pobocza, gdzie samochody pruły ponad setką. Nie sprawdziłem wcześniej dokładnie na dalszym odcinku którędy ma jechać. Jak to zobaczyłem, to zdecydowałem się wycofać i poszukać innej drogi. Pojechałem na północ poprzez mniej uczeszczany most nad Dunajcem nakładając kilometrów. I od   tego momentu zaczyna się droga, której już  nie miałem siły podziwiać. Ze względu na zmęczenie i wcześniejsze przypadki myślałem już tylko żeby jak najszybciej dojechać, ale droga wzdłuż Dunajca którą jechałem to jest miejsce. gdzie będę chciał wrócić. Jest to budowana trasa Velo Dunajec i tam naprawdę jest potencjał.  Celowałem, żeby dojechać do Jurkowa, skończyło na Sukmanie i stacji CircleK. Śfagier podjechał i zabrał do domu.

Wnioski:

  • Brakowało mi conajmniej drugich spodenek z wkładką, bo gdy jest pada jest problem z wysuszeniem po praniu.
  • Sprawdziły się dwa bidony, gdzie jeden bidon z czystą wodą, a drugi z izotonikiem, który miałem w formacie musujących piguł.
  • Żele SIS  były OK, jako wsparcie kaloryczne podczas intensywnej jazdy
  • Trzeba jeszcze raz przemyśleć ilość rzeczy jakie zabrałem.
  • Edgea 520+ trzeba długo (pare godzin) ładować, najlepiej zostawic na noc, wolno dochodzi do pełnego naładowania
  • Zabrać koniecznie uchwyt do telefonu.
  • Jeszcze raz zastanowić się nad ilością i masą zabieranych rzeczy.  Zostałby system do spania (namiot, mata, spiwór), ale ilosc ubrań do przycięcia

Niepełna trasa drugiego dnia. Potem był przejazd przez Tarnów i na południe do Jurkowa, w sumie drugie 130km.