Tak naprawdę to myślałem, że z gór wrócę jakimś mechanicznym środkiem transportu. Na koniec został pociąg, ale nie bardzo pasowały mi jego godziny przyjazdu do Wwy. No i stanęło znów na rowerze i znów z Mielca. Takie 230km to dla mnie idealny dystans teraz, żeby zmęczyć się, ale nie zarżnąć. I jak pomyślałem tak zrobiłem. Dojechałem w półtora dnia - wyjazd o 8mej z Mielca, w domu następnego dnia o 10. W nocy zaliczyłem brak snu, więc zabrakło nocnej regeneracji, bo 2 godziny drzemki to za mało.

Parę wniosków po powrocie:

  1. Przegrzałem tylną tarczę, prawdopodobnie w górach, stąd pomysł na kolejny upgrade hamulców. Przyszły nowe tarcze z IceTech i metaliczne klocki shimano. Tylko że to nie hamuje! Może to kwestia dotarcia lub rozgrzania, wyleciały! Poprzednie żywiczne z radiatorem były wystarczające, wbiły się z powrotem i znów super, nawet z nowymi tarczami. Tylko trzeba będzie kupić zapas.
  2. Wożenie OSHEE i mineralnej to przesada z ciężarem. Idzie do mnie isostar izotonik w tabletkach musujących, a mineralną trzeba będzie więcej kupować po drodze. Tym razem też zabrakło mi węgli, takich ponad zwykłe posiłki. Trzeba będzie pamiętać o słodyczach, idą żele na wypadek odcięcia.
  3. Muszę poszukać jakieś płachty pod matę, trochę strach kłaść w lesie na darni, choć dała radę. Muszę poszukać yantek, może to dobry patent.
  4. Witamina B1 i mugga odgoniły ode mnie komary i meszki, ale był problem z gzami. Muszę znaleźć coś na nie, bo miejscami w gorący dzień były dokuczliwe i nie pozwalały złapać oddechu. Też do zastanowienia jest moskietiera na głowę, jako ostateczne rozwiązanie na noc.
  5. Zastanawiam się też nad profesjonalnym palnikiem na spirytus, bo lekkość i łatwość użycia mojego prowizorycznego rozwiązania mnie uwiodła. Czułość na wiatr jest do zaakceptowania, zawsze da się gdzieś zasłonić.
  6. Podczas powrotu miałem wreszcie spodenki rowerowe z wkładką, które zrobiły robotę. Redukcja gniecenia tyłka o 75% na dotychczasowym siodełku. Ciekawe czy są lepsze siodełka, wszystkie moje są gorsze, sprawdziłem teraz z nowymi spodenkami.
  7. Pękła mi szprycha w tylnym kole, jedyna inna z całego kompletu. Zapomniałem, że miałem zapasową w kierownicy. Może to i dobrze, bo te z kierownicy miały zły rozmiar. Kupione nowe, wymienione, właściwe włożone do kierownicy z nyplami.
  8. Liofilizaty są optymalnym żarciem w drodze takim normalnym, ale trzeba uzupełniać węglami wysokoenergetycznymi. W instrukcji brakuje mi punktu, żeby dno opakowania zrobić płaskim i bardziej okrągłym, wtedy łatwiej prawidłowo rozmieszać do namoknięcia.

To tyle. Zrobione dwa dystanse i krótkie podjazdy w górach podniosły moje aktualne możliwości, teraz trzeba to conajmniej utrzymać.

Powrót za mną