I nie, nie chodzi o psa. Chodzi o rower. W okolicach 1993 roku kupiłem drugi rower, taki naprawdę mój. Pierwszy nie liczy się, bo ten kupiony został ze złym podejściem. Pierwszym nie nacieszyłem się, bo ani ja ani mój tata nie potrafiliśmy go naprawiać i nigdy dobrze nie działał. A w 1986 mało kto myślał o oddaniu rowera do serwisu, a tak trzeba było zrobić. Bo jaki rower kupiłem jako pierwszy? Był to Universal, ale teraz już nie pamiętam czy prawidłowo nie należało go nazywać Uniwersal. Był to składak, chyba bliźniaczy do Wigry 3, ale wyposażony w trzybiegową przekładnię w piaście tylnej marki Shimano. Tak, taki rower wybrałem dla siebie w '86. Prawdopodobnie po dopasowaniu się pancerza od manetki przerzutki biegi zaczęły źle działać, a nikt nie potrafił ich ustawić. No i z roweru nie było frajdy.

Takiej, jak z drugiego roweru. W 1993 kupiłem drugi rower i wbrew wtedy panującej modzie, znów nie był to rower jaki wybierali wszyscy inni - bo wtedy byłby to góral jak nazywaliśmy mtb. Chciałem na nim robić dłuższe trasy i żeby lżej na nim się jeździło. Padło na Romet Treking, czyli ówczesny rower trekingowy. Już wtedy był na węższych 28 calowych kołach, z błotnikami, bagażnikiem, oświetleniem z dynama. I robiłem na nim naprawdę duże przebiegi, również pakując wszystko co jest potrzebne na biwaku i jadąc nad jezioro pod namiot. Idylla trwała do '96, kiedy miałem na nim wypadek i poważnie sie połamałem. I bardzo długo wracałem do sprawności. Prawie 20 lat leżał w garażu nieużywany, nie jeżdziłem też na niczym innym. W końcu wróciłem do jeżdżenia, co prawda na innym już rowerze. Ale swojego trekinga też zrobiłem, ale z dość specyficznym podejściem. Wymienione zostały prawie wszystkie części, oprócz ramy i widelca. Przy zakupach kierowałem się zasadą, że maja to być tanie, ale już w miarę trwałe części. W latach 90tych sam serwisowałem swoje rowery, na tym romecie zdobywałem wiedzę o zmianach jakie zaszły przez ostatnie 20 lat. I tak powstał przedziwny ulep, który teraz charakterem ma najbliżej do roweru fitness. I nadal ma tę samą zaletę co wcześniej - bardzo lekko na nim jeździ się. Waży w tej chwili 13 kilogramów.

Można nie regulować odbiorników - to brązowe to nie rozsypane kakao tylko najprawdziwsza rdza. Dlaczego rama miejscami rdzewieje? Bo nikt się z nią nie cackał, a jest wykonana ze stali. Rower został pozbawiony przedniej przerzutki 3 stopniowej i tarcz, w zamian wylądowała owalna narow-wide z 34 zębami od majfriendów - to już sprawdziłem na swoim drugim rowerze. Tu też się sprawdza. I to chyba jedyna ekstrawagancja, tylko festiwal tanich części lub które skądś się u mnie znalazły.

Kundel też jest fajny